wtorek, 24 kwietnia 2012

W dniu 3 marca 2003 roku dziewczyna o imieniu Kasia poszla na impreze z swoim chlopakiem, impreza miala trwac do rana. Bawili sie naprawde świetnie ze swoimi przyjaciółmi, nagle o godzinie 3:00 zadzwonil telefon Kasi (dzwoniła mama która jest na weselu) i mówi: 
-Kasia gdzie ty jestes miałaś byc w domu co ci z ojcem mówiliśmy
-no ale mamo przeciesz jestescie na weselu,
-nie wymyslaj do domu ale mi juz!!!!!!
Dziewczyna z płaczem powiedziala o tym swoimu chłopakowi, on chce ja odprowadzic ale ona mu mówi ze nie zostan tu baw sie dobrze dała mu buzi i poszła do domu. Gdy juz zaszła nie było ani samochodu ani rodziców zastanawiała sie po co dzwoniła jej mama, juz nie chcialo sie isc spowrotem na impreze. Weszła do domu i poszła sie wykąpac, po wykąpaniu poszła do kuchni i zrobiła sobie \"Kakao\". Spojrzała na półke i zaóważyłą telefon mamy zrobiła sie jej gęsia skórka zgasiła swiadła i szypko pobiegła na góre do swojego pokoju. Położyła sie i próbuje zasnąc, po 10 minutach zadzwonił znowu telefon MAMA. Dziewczyna z przerazenia weszła pod kordłe. Słyszy pukanie do okna. Wmawia sobie ze to napewno ktoś robi sobie z niej jaja, po 5 minutach słyszy znowu pukanie tym razem głośniejsze spojżała na okno, a tu pomału otwiera sie samo okno nikogo nie widac. Po następnych 15 minutach spojżała na godzine w komórce godzina 3:00 czas stanoł, próbuje dodzwonic sie do swojego chlopaka odbiera i słyszy głos swojej mamy wystraszona dziewczyna cała sie częsie i nie wie co robic. Czuje jak by ktos ją dotykał i wchodził pod kordłe, Kasie z przerażenia wybiegła z pokoju do kuchnij zapaliła wszystkie swiatła. A na ścianie widzi napis :
TWOJA OSTATNIA CHWILA ŻYCIA ! 
Dziewczyna wpada w panike dzwoni na telefon mamy pyta sie co chce (placze) głos odpowiada \"TWOJEJ DUSZY\", dziewczyny do tej pory nie znaleziono nikt nie wie co sie mogło stac.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Straszna historia...

Opowiadali to często przy różnych okazjach, raz ciotka, raz siostra. Więc mieli sąsiada który bardzo często wpadał do nich w odwiedziny na herbatkę, kawkę taki znajomy rodziny. Sam go znałem bo naprawdę był częstym gościem w ich domu. Pewnego dnia umarł na wylew. Dzień po jego pogrzebie, kiedy wszyscy siedzieli w kuchni przy stole ( a u nich w domu w kuchni jest okno z widokiem na schody i drzwi wejściowe do domu) słychać kroki jakby ktoś wchodził po tych schodach i pukanie do drzwi. Wszyscy spojrzeli za okno lecz nikogo nie było. I te kroki i pukanie do drzwi słyszeli wszyscy domownicy, a nawet niekiedy goście gdyż powtarzało się codziennie w godzinach popołudniowych. Kiedyś mój chrzestny zebrał się na odwagę i czekał, aż nastąpi to pukanie do drzwi i gdy się doczekał to otworzył. I od tamtej pory pukanie ustało. Teraz się śmieją, że ten sąsiad przychodził na kawę tylko go nikt wpuścić nie chciał, a potem jeszcze na mojego chrzestnego wołali "pogromca duchów".

Straszna historia...II wojna światowa

Akcja historii toczyła się podczas II Wojny Światowej. Niemcy zbierali mężczyzn ze wsi na której mieszka moja babcia do pracy przy kopaniu masowych grobów. Niemcy rozstrzeliwali żydów i osoby pomagające się im ukrywać wszystko to działo się na oczach miejscowej ludności. Jeden ze znajomych pradziadka ukrywał trzech żydów, Niemcy go złapali na gorącym uczynku jak zanosił im jedzenie. Został on zmuszony wraz z innymi złapanymi żydami do kopania grobu, po wykopaniu Niemcy kazali im klęknąć na kolona i położyć ręce na głowie. Niemcy po kolei strzelali do każdego. Kiedy przyszła kolej na znajomego mojego pradziadka, zaczął on błagać Niemców by go oszczędzili, bo rodzina ma tylko jego. Wtedy jeden z Niemców strzelił do niego lecz kula się odbiła, więc strzelił kolejny raz też bez skutku. Wtedy Niemcy zaczęli strzelać do niego całymi seriami lecz kule się go nie imały. Mój pradziadek wraz z innymi którzy pomagali kopać te doły byli świadkami tego wydarzenia. Niemcy zakopali go żywcem wraz z innymi zabitymi. Mój pradziadek wielokrotnie opowiadał tą historie i inni którzy to widzieli również, więc może ktoś już to słyszał.

Straszna historia...

Kiedyś mój ojciec wracał w nocy od kolegi miał wtedy ok 20 lat. I nie chciało mu się robić kółka wokół cmentarza to postanowił, że przejdzie taką ścieżką przez cmentarz, najpierw trzeba było się przecisnąć przez dziurę w siatce a potem prosto do bramy cmentarza. No i idzie główną aleją, i postanowił sobie zapalić wyjął papierosa, lecz nie miał "ognia". To coś mu się ubzdurało, żeby sobie od świeczki odpalić no i zaczął łazić przy tych grobach koło tej głównej alejki cmentarza w poszukiwaniu świeczki zapalonej, a że to nie było w sezonie ( wszystkich świętych) to nie było żadnej świeczki rozpalonej w pobliżu, widział tylko że gdzieś na dalszych grobach się coś pali. No i postanawia iść do któregoś z nich. Idzie między tymi grobami i słyszy jak ta siatka przez którą się przeciskał się trzęsie. I widzi jakiegoś gościa który też postanowił iść na skróty, ku uciesze mojego ojca gość trzymał papierosa. No to mój ojciec misja odwrót i idzie w stronę gościa. Gość przechadza się spokojnie alejką, kiedy zza grobu wyłania się mój ojciec i chce poprosić o ogień. Zdążył tylko powiedzieć "Panie.... " , jak gość z krzykiem wydarł długą. Mój ojciec zaczął się śmiać w myślach z tego, i doszedł do wniosku, że sobie nie zapali. 

Straszne historie... wypadek

Pewnego dnia odwiedził ich dobry znajomy, nieoczekiwanie, bez zapowiedzi, a to dziwne gdyż mieszka on ponad 300km od ich miejsca zamieszkania. No i oni wiadomo zaskoczeni, ale też zadowoleni, że dobry znajomy ich odwiedził. Przywitali się, wiadomo uściski buziaki itp. W końcu wujek pyta co go sprowadza tak, bez zapowiedzi, i taki wyelegantowany ( był ubrany w biały garnitur). On tylko powiedział, że miał po drodze i na chwilkę wpadł tylko na herbatkę i już go niema. No to moja ciotka zrobiła tą herbatę, pogadali jak to starzy znajomi co u ciebie itd. No i gdy wypił herbatę, wstał powiedział, że czas na niego i zebrał się do wyjścia. Mój wujek powiedział, że miło że nas odwiedziłeś tylko szkoda, że tak krótko. On na to nic nie odpowiedział tylko się z nimi pożegnał i wyszedł. Po jakiejś godzinie zadzwonił telefon, odebrała moja ciotka, zadzwoniła żona tego ich znajomego i powiedziała, że jej mąż miał wypadek samochodowy i nie żyje. Na to moja ciotka do wujka, że miał wypadek samochodowy. I moja ciotka mówi, że jeszcze godzinę temu był u nas, na co żona odpowiada, że nie możliwe bo on zginął ponad 5 godzin temu. I wujek mówi cytuje " I się osunęła ze słuchawką przy uchu"- krótko mówiąc ciotka jak to usłyszała to zemdlała. Wujek wtedy złapał słuchawkę i powiedział, że oddzwoni więc odłożył i zaczął cucić ciotkę, on jeszcze nie wiedział, że ten znajomy który ich odwiedził godzinę temu od pięciu godzin nie żyje. Dopiero ciotka mu powiedziała jak się otrząsnęła. I ciotka opowiada cytuje "zrobił się blady jak dupa"., z resztą nie dziwie mu (im) się. Większość rodziny wierzy im w tą historię choć są też tacy zatwardziali sceptycy. Ja sam osobiście mam mieszane uczucia. Jak by mi to opowiadał kumpel to bym chyba nie uwierzył, a to w końcu rodzina, widać, że jak to opowiadali to byli bardzo poruszeni i przeżywali to za każdym razem jak to opowiadali. Chyba nie mieli powodów żeby wymyślać takie historię. Ale kto wie. 

Straszna historia...babcia

Pewnej nocy przyśniła jej się babcia. Tylko, że z jej opowieści bardziej mi to przypominało coś w rodzaju OBBE, bo w tym śnie widziała siebie leżącą na swoim łóżku, ogólnie wszystko wyglądało realistycznie i w tym śnie babcia usiadła koło niej na łóżku i chwyciła ją za dłoń. Po chwili moją siostra się obudziła i poczuła, że ma ciepłą dłoń tak jak by ktoś ją trzymał przez jakiś czas. Po 10 min po przebudzeniu otrzymała telefon od mojego brata, że babcia umarła. Po tym wydarzeniu jak moja siostra zasypiała to chowała ręce pod kołdrę, teraz już jej to przeszło. 

Straszna historia...gość z latarką

Także opowieść z jego dzieciństwa miał wtedy jakieś 13 lat, a jego starszy brat 15. Mieszkali na wsi, to było 40 parę lat temu. Była zima, dużo śniegu. Ojciec opowiadał, że często chodzili grać z bratem w karty do kolegi który mieszkał kilka domów dalej. A że kiedyś nie było zbyt wielu rozrywek tym bardziej w zimę to siedzieli u niego do 1 - 2 w nocy. I któregoś dnia gdy wracali od tego kolegi w nocy, spotkali jakiegoś faceta ubranego na czarno, w czarnym kapeluszu. Zapytał ich czy nie odsprzedali by mu latarki, brat mojego taty powiedział, że nie (bo to jego była). 
Ale gość powiedział, że przed nim długa droga i że musi iść przez las i zaoferował 50zł za tą latarkę. Wtedy bez wahania brat mojego ojca się zgodził ( z tego co mi mówił ojciec w tamtych czasach za 50zł można było kupić dwie takie latarki). No i po udanej transakcji obaj wrócili szczęśliwi do domu. W domu dopiero szykowali się do snu, jeszcze paliło się światło. Wtedy mój stryj zaczął się chwalić swojemu ojcu (mojemu dziadkowi) jak to w sprytny sposób udało mu się zarobić, aby potwierdzić tą sytuację sięgnął do kieszeni po 50 złotowy banknot, lecz go tam nie było, wtedy zapytał się mojego ojca czy nie brał tych 50zł, mój ojciec odparł - "Nie przecież wsadzałeś je do kieszeni". Wtedy mój dziadek powiedział, może ci wypadło z kieszeni, weźcie latarkę i idźcie poszukać. Wiec mój ojciec z bratem chwycili za latarkę i na drogę w poszukiwaniu banknotu. Doszli na miejsce transakcji i osłupieli. Na śniegu leżała latarka która sprzedali temu facetowi. Gdy brat mojego ojca przyświecił na śnieg to były tylko ich ślady prowadzące od domu ich kolegi , w miejscu transakcji było wydeptane przez nich kółko, a śladów tego faceta nie było odbitych w śniegu. Mój ojciec mówi, że tak spanikował razem z bratem, że tylko chwycili tą latarkę którą opędzlowali i długa do domu.