wtorek, 17 kwietnia 2012

Historie o duchach...

Akcja dzieje się na wsi ( 50km od Radomia skąd pochodzę okolice Zwolenia). No więc pewnego dnia ciotka zasiedziała się u koleżanki, która mieszkała blisko lasu. Było jeszcze przed północą ok. 22, kiedy zaczęło kropić, ciotka doszła do wniosku, że pora się zbierać do domu, pożyczyła w razie czego parasolkę . Jej droga do domu od koleżanki wynosi ok 400m w tym kawałek ścieżką koło lasu jakieś 100m. Gdy wyszła od koleżanki i przeszła ok. 50-100 metrów nagle zaczęło lać jak z cebra, i w ciągu kilku chwil była cała przemoczona mimo tego iż miała parasolkę, więc postanowiła przebiec się do domu. Gdy biegła z głową opuszczoną w dół, uderzyła w coś\ kogoś, gdy podniosła wzrok był to mężczyzna i nie było by w tym nic dziwnego gdyby był mokry, ciotka odruchowo chwyciła go za ramię, które było suche tak się przestraszyła, że puściła parasolkę, która nie spadła na ziemię mimo tego iż lało ( po prostu zawisła w powietrzu), sparaliżował ją strach. W końcu zaczęła biec w stronę domu co sił w nogach, zostawiając nawet pożyczoną parasolkę. Z tego co opowiadał wujek (jej mąż) , jak wparowała wtedy do domu to była tak wystraszona, że nie mogła się wysłowić przez kilka minut. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz