wtorek, 17 kwietnia 2012

Straszna historia...

Kiedyś mój ojciec wracał w nocy od kolegi miał wtedy ok 20 lat. I nie chciało mu się robić kółka wokół cmentarza to postanowił, że przejdzie taką ścieżką przez cmentarz, najpierw trzeba było się przecisnąć przez dziurę w siatce a potem prosto do bramy cmentarza. No i idzie główną aleją, i postanowił sobie zapalić wyjął papierosa, lecz nie miał "ognia". To coś mu się ubzdurało, żeby sobie od świeczki odpalić no i zaczął łazić przy tych grobach koło tej głównej alejki cmentarza w poszukiwaniu świeczki zapalonej, a że to nie było w sezonie ( wszystkich świętych) to nie było żadnej świeczki rozpalonej w pobliżu, widział tylko że gdzieś na dalszych grobach się coś pali. No i postanawia iść do któregoś z nich. Idzie między tymi grobami i słyszy jak ta siatka przez którą się przeciskał się trzęsie. I widzi jakiegoś gościa który też postanowił iść na skróty, ku uciesze mojego ojca gość trzymał papierosa. No to mój ojciec misja odwrót i idzie w stronę gościa. Gość przechadza się spokojnie alejką, kiedy zza grobu wyłania się mój ojciec i chce poprosić o ogień. Zdążył tylko powiedzieć "Panie.... " , jak gość z krzykiem wydarł długą. Mój ojciec zaczął się śmiać w myślach z tego, i doszedł do wniosku, że sobie nie zapali. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz